Jak dbać o brodę? – wprowadzenie i test dwóch szamponów
Jak zapewne udało Ci się już zauważyć na fotografii, jestem szczęśliwym posiadaczem brody. Wielokrotnie zdarzało mi się słyszeć – Drobny jaką ty masz piękną brodę! Drobny jaki ty jesteś przystojny. Drobny, ale brodę to ty masz ekstra. Pełen skromności dziękuję, kłaniam się, ale powyższych stwierdzeń jestem w pełni świadomy. Nie zawsze jednak było tak kolorowo. Pierwszy etap przygody z zarostem na twarzy wynikał z czystego lenistwa. Nigdy nie przepadałem i nie przepadam za codziennym goleniem i policzkami gładkimi jak pupcia niemowlęcia. Szybko okazało się, że z okiełznaniem kłaczorów będzie znacznie trudniej i pojawiło się bardzo istotne pytanie – jak dbać o brodę?
Ostre cięcie to podstawa
Nie wiem jak jest z Wami, ale moje brodowe włosy rosną bardzo szybko. Wielokrotnie robiłem podejście do starannego przycinania. Tu podgolić maszynką, tu nożyczki, rachu ciachu i po strachu. Efekt jednak nigdy nie był zadowalający. Tu nie równo, tam niedogolone, a do tego wszystkiego masa włosów na umywalce i krzyk małżowiny Magdaleny. Jakby tego było mało przynajmniej pół godziny w plecy i strach czy się uda. Na szczęście na zawiłej ścieżce mojej owłosionej egzystencji pojawiła się ona – tajemnicza Beata. Nie wiem czy kiedykolwiek to przeczyta, ale śmiało mogę stwierdzić, że najlepszą fryzjerką jaką poznałem. Stara szkoła wyszkolonych specjalistów, którzy potrafią zająć się również brodą. Tak moi drodzy, nie tylko osoba nazywająca się barberem strzyże brody. Tak moi drodzy, robią to też całkiem sprawnie fryzjerzy. Widujemy się zatem regularnie, przynajmniej 2-3 razy w miesiącu, dzięki czemu w moich rękach pozostaje tylko pielęgnacja.
Jak dbać o brodę?
Ten przydługawy wstęp doprowadził nas do tematu szamponów do brody. Miałem okazję używać kilku. Nigdy nie wydawałem na ten produkt majątku, starając się uzyskać odpowiednią proporcję ceny do jakości. Postanowiłem niedoświadczonym brodaczom, podpowiedzieć w kwestii wyboru odpowiedniego szamponu, który winien być podstawą pielęgnacji Twego owłosienia (głównie tego w okolicach głowy).
A co tam, zacznijmy od tańszego. Dear Barber Shampoo – zamknięty w eleganckiej czarnej buteleczce z pstrykanym dozownikiem. W cenie około dwudziestu kilku złotych otrzymujesz 250ml specyfiku o męskim, świeżym zapachu. Bardzo dobrze się pieni dzięki czemu wypada bardzo wydajnie. W moim przypadku tym samym szamponem myję również głowę. Wychodzę bowiem z założenia, że jeśli potrafi dobrze nawilżyć skórę brody, to sprawdzi się doskonale na mojej mocno przesuszającej się skórze łepetyny. Produkt pochodzi podobno z UK, ale mimo to dobrze się dogadujemy i śmiało mogę polecić. Mam wrażenie, że po myciu włosy wyglądają zdrowo, bez nadmiernego napuszenia, są miękkie w dotyku i długo pozostają pachnące.
Po drugiej stronie ringu stanął Bull Dog, również angielski specyfik w białej butelce. Tutaj musisz przygotować się na wydatek około trzydziestu złociszy (Rossmann) za 200ml. Na ogromny plus zasługuje bardzo praktyczny dozownik z pompką. Konsystencja jest dość gęsta i być może to powoduje, że słabo się pieni. Zapach jest zgoła inny od poprzednika. Cechuje go przede wszystkim mocny i wyrazisty aromat, coś w rodzaju zapachów pieprzowych, męskich z nutką ziół. Jest to produkt 2 w 1, czyli szampon z odżywką. Po myciu mam wrażenie, że włosy znacznie zwiększają swoją objętość, są lśniące, a skóra doskonale nawilżona.
Reasumując wybieram bramkę numer dwa. Bull Dog zwycięża ze względu na zapach, dozownik i efekt puszystych włosów. Mam nadzieję, że pomogłem Ci troszkę w kwestii wyboru. Jak znajdziesz chwilę, daj znać który Twoim zdaniem szampon powinienem jeszcze sprawdzić?
Sprawdź inne drobne testowania tutaj.